— Domnule, luați-o pe surioara mea… ea nu a mai mâncat de mult — vocea aceea a sfâșiat vuietul dimineții de pe stradă, făcându-l pe Marek Lewicki să-și întoarcă brusc capul. Se opri, ca și cum ar fi izbit de un zid invizibil.

— Proszę pana, zabierzcie moją siostrzyczkę… ona od dawna nic nie jadła — ten głos rozdarł poranny gwar ulicy, zmuszając Marka Lewickiego do gwałtownego odwrócenia głowy. Zatrzymał się, jakby uderzył w niewidzialną ścianę.

— Wiktoria, przecież rozumiesz… To tylko na jeden dzień. Zawieźć meble na działkę i tyle. No przecież nie będzie ich targał pieszo! — Raisa rozciągnęła usta w czymś, co miało przypominać uśmiech.